Lędziński magistrat zawiesił na swojej stronie internetowej kuriozalną ankietę. Gdyby taki numer wykręcił prezydent dużego miasta tematem od razu zajęłyby się ogólnopolskie media. Ale mniejsze miejscowości – w mniemaniu ich władz – rządzą się innymi prawami.
Zawsze jest nadzieja na słuszność reguły Kurskiego, że „ciemny lud to kupi”.
Na końcu ankiety zamieszczono informację, że… nie należy jej podpisywać. To absurd i zachęcanie wprost do manipulacji wynikami. Przy budżecie obywatelskim nawet głosując na piaskownicę za 6 tys. zł trzeba podać swoje dane osobowe. Niedawno powiatowa policja prowadziła w takiej sprawie nawet postępowanie. Z jednego IP oddano tyle głosów, że zrodziło się potwierdzone potem podejrzenia o bezprawnym wykorzystaniu personaliów innych osób. Tymczasem opiniując projekt, który jest wart ponad 100 mln zł, można pozostać anonimowym. Mało tego. Serwer ankiety nie blokuje komputera po oddaniu głosu. Oznacza to, że każdy może zagłosować niezliczoną ilość razy, bez względu na to czy mieszka w naszym powiecie, czy też w Mozambiku. W wersji papierowej anonimową ankietę można złożyć w skrzynce podawczej urzędu. Czyli, jeśli ktoś chce wpłynąć na wynik tych pseudokonsultacji, wystarczy wydrukować np. 10 tys. egzemplarzy i wynająć licealistę, aby przez weekend pracowicie zakreślał „tak” lub „nie”. Z ankietą zrealizowaną w taki sposób można zrobić tylko jedną rzecz, ale w gazecie nie wypada podsuwać takich pomysłów.
Władze miasta zapewne zdają sobie sprawę, że ten „sondaż” nie ma żadnych walorów poznawczych, ale nie o to przecież chodzi.
Ankieta jest potrzebna burmistrzyni, aby mogła radnym miejskim i powiatowym powiedzieć, że „mieszkańcy tego chcą”.
Pierwsze pytanie brzmi: Czy jest Pan/Pani za wyznaczeniem nowej drogi (tzw. obwodnicy) z bezkolizyjnym skrzyżowaniem z linią kolejową nr 179 (tzw. kolejką) ulic Hołdunowskiej i Lędzińskiej przejściem nad lub pod terenami kolejowymi?
Odpowiedź jest oczywista. Który mieszkaniec Lędzin nie życzyłby sobie takiej inwestycji. W tym pytaniu jest jednak haczyk. Burmistrz Wróbel nic nie wspomina o kosztach. Sam przejazd pod torami to wydatek ponad 100 mln zł.
Tonące w długach Lędziny nie mają takich pieniędzy.
Na środki zewnętrzne też nie ma co liczyć i trzeba to jasno powiedzieć mieszkańcom. Utrudnienia komunikacyjne w Lędzinach mają zbyt lokalny charakter, aby liczyć na ogromne fundusze unijne czy rządowe. To pytanie jest na takim poziomie abstrakcji, że równie dobrze można „konsultować” budowę w Lędzinach skoczni narciarskiej albo toru Formuły 1. Chyba zdają sobie z tego sprawę władze miasta, ponieważ nigdzie nie ma śladu, aby zabiegały o dotację na tunel pod przejazdem kolejowym.
To samo dotyczy drugiego pytania: czy Pan/Pani jest za powiązaniem węzła Olszyce (ul. Zawiszy Czarnego) z projektowaną obwodnicą?
Kto by nie chciał? Otwarcie terenów inwestycyjnych leżących przy drodze S1 powinno być głównym priorytetem władz miasta. Tym bardziej teraz, gdy znamy datę likwidacji Kopalni Ziemowit, która jest głównym pracodawcą w Lędzinach. Miasto powinno zrobić wszystko by znaleźć alternatywne miejsca pracy dla mieszkańców i ściągnąć firmy, które skompensują brak wpływów podatkowych. Lędziny nie robią nic w tej sprawie.
Propagandowemu prężeniu muskułów w ankiecie nie towarzyszy żaden realny krok, jak choćby zabieganie o środki zewnętrzne dla tej inwestycji.
Wszystko wskazuje na to, że dla miasta kluczowe znaczenie ma punkt trzeci.
Czy Pan/Pani jest za wyznaczeniem dróg lokalnych stanowiących istotne połączenie projektowanej obwodnicy – obejścia linii kolejowej 179 (tzw. kolejki) z ul. Lędzińską oraz połączeniem ul. Lędzińskiej z ul. Pokoju tzw. łącznikiem z dwoma rondami, zapewniającym możliwość skomunikowania nowych terenów inwestycyjnych?
To najmniejszy i ostatni projekt z ankietowej trójki, ale wszystko na to wskazuje, że dla burmistrzyni jest prawdziwym numerem jeden. Właśnie do tej drogi miasto złożyło wniosek o dofinansowanie, choć nie chcą jej mieszkańcy, w szczególności Osiedli Centrum. Dlaczego lędzinianie protestują? Powodów jest wiele. Okolice tych osiedli to jedyne miejsce, które nadaje się na stworzenie centrum miasta, którego Lędziny nie mają. Budowanie tradycyjnego rynku nie miałoby sensu, ale mogłyby się sprawdzić rozwiązania stosowane, m.in. w Tychach. Powstało tam wiele ciekawie zaaranżowanych pasaży mieszkalno-gastronomiczno-usługowych, gdzie kwitnie życie towarzyskie i kulturalne. Tymczasem – jak wynika z ankiety – władze chcą z tego miejsca uczynić tereny inwestycyjne. Czyli jakie? Wiadomo przecież, że nikt na terenach zielonych przy Osiedlach Centrum 1 i 2 nie postawi magazynów logistycznych ani hal produkcyjnych. Jedyną rzeczą, która może tam powstać to supermarket.
Takie rozwiązanie zapewniłoby krótkotrwały zastrzyk pieniędzy, ale w dłuższej perspektywie spowodowałoby społeczną i gospodarczą degradację miasta.
W naszym mieście akurat sklepów nie brakuje. Jest raczej odwrotnie, ponieważ pojawia się coraz więcej ogłoszeń o wolnych lokalach na wynajem. Statystyki gusowskie nie pozostawiają złudzeń, że liczba lędzinian spada. Maleje więc również liczba klientów. Nowi mieszkańcy są nam bardziej potrzebni niż nowe sklepy.
Napisz komentarz
Komentarze