Dawid Tomala sprawił polskim kibicom największą – jak do tej pory – niespodziankę podczas Igrzysk Olimpijskich. Zdobył złoty medal w chodzie na 50 kilometrów. To wręcz sensacja.
Dawid choć jest świetnym zawodnikiem, nie był typowany do olimpijskiego medalu. A jednak dokonał tego i to w fenomenalnym stylu nawiązując do wspaniałych sukcesów naszego wybitnego chodziarza Roberta Korzeniowskiego. Konkurencja została rozegrana w Sapporo, gdzie jest trochę chłodniej, niż w Tokio. To symboliczne miasto dla polski sportu. Tutaj w 1972 roku złoty medal podczas zimowych igrzysk zdobył Wojciech Fortuna. Po 49 latach fortuna uśmiechnęła się do sportowca z Bojszów.
31-letni Dawid Tomala był klasą dla siebie. Uciekł rywalom, szedł bez ostrzeżenia, niezagrożony i w wielkim stylu triumfował. Nasz zawodnik od początku był w czołowej grupie, liderował jej. Po 30 kilometrach przystąpił do ataku, a jego przewaga wzrastała. Na sześć kilometrów przed metą wynosiła ponad trzy minuty.
Polak w końcówce zwolnił, finiszował samotnie z czasem 3.50,08. Srebrny medal, ze stratą 36 sekund, wywalczył goniący Polaka Niemiec Jonathan Hilbert, a trzecie miejsce zajął Kanadyjczyk Evan Dunfee, który dotarł do mety 51 sekund po Polaku.
Napisz komentarz
Komentarze