Tym razem do Lędzin przyjechała ekipa programu „Głos Regionów”. Cały, ponad 20-minutowy program był ciekawy, ale jeden fragment przykuł szczególną uwagę. Jeden ze zwolenników burmistrz Krystyny Wróbel stwierdził, że hale fabryczne powstają na prywatnych gruntach, więc skąd pretensje do władz miasta? Jeżeli był to cynizm, to pół biedy. Gorzej, jeśli ten człowiek naprawdę tak myślał. Gdyby rozwój miast miał się opierać tylko na transakcjach między sprzedającymi a kupującymi grunty, pogrążylibyśmy się w permanentnym chaosie. Przecież inwestorzy, jeśli im na to pozwolić, postawią fabrykę nawet w centrum miasta. Ktoś musi pilnować, aby rozwój gospodarczy nie wymknął się spod kontroli i nie przeszkadzał ludziom w życiu. Od tego są władze samorządowe.
Jak to jest, że w innych miejscowościach, jak choćby w sąsiednim Bieruniu, budowa ogromnego centrum logistycznego odbyła się bez społecznych protestów?
Ludzie kibicowali tej inwestycji, bo dostrzegli w niej korzyści dla miasta. Tymczasem w Lędzinach budowa hal fabrycznych sprowokowała jeden z największych protestów w historii miasta. Większą mobilizację wywołała jedynie afera „wodna”, ale ten problem dotyczył całych Lędzin. Natomiast przeciwko halom protestują głównie mieszkańcy dzielnic: Ratusz, Olszyce, Zamoście i Blych. Zebrali ponad 500 podpisów.
Redaktor Marek Durmała zadawał ludziom pytania, które powinni stawiać urzędnicy: co wam przeszkadza w tej inwestycji?
- Natężenie ruchu drogowego na pobliskich drogach, zmiana zielonego zakątka Lędzin w wielki magazyn, hałas, niszczenie środowiska, obniżenia wartości pobliskich nieruchomości - to tylko część z zarzutów, jakie padły podczas reportażu. Co zrobiły władze Bierunia, że centrum logistyczne powstało tam bez społecznych protestów? Patent jest prosty. Zrobiono tak nie tylko w Bieruniu, ale w większości miast gdzie powstają strefy przemysłowe, a wyrastają w ostatnich latach, jak grzyby po deszczu. Najpierw, w miejscu planowanej inwestycji trzeba stworzyć układ komunikacyjny, który zagwarantuje, że wzmożony ruch samochodów osobowych i dostawczych nie utrudni życia mieszkańcom. Kolejny etap to rozmowy z ludźmi. Mieszkańców nie wolno oszukiwać. Trzeba im wyjaśnić, co powstanie i z jakimi wiąże się to korzyściami albo zagrożeniami. Dopiero na końcu wpuszcza się inwestorów.
W Lędzinach odwrócono tę kolejność. Najpierw pojawili się inwestorzy. Później ludzie dowiedzieli się z mediów i portali społecznościowych o planach miasta. Najważniejszej rzeczy, czyli funkcjonalnego układu komunikacyjnego, w ogóle nie ma. Warto jeszcze raz podkreślić, że problem nie tkwi w samej inwestycji. Do chaosu i skłócenia mieszkańców doprowadziła polityka miasta. Wszystko zaczęło się przy okazji wyborów samorządowych w 2018 roku. Burmistrz pochwaliła się pozyskaniem inwestora, który zapłaci za budowę węzła komunikacyjnego, ale jego projektowanie rozpoczęto już
w 2016 roku.
Już wtedy było wiadomo, że węzeł otwierający kilkadziesiąt hektarów gruntów przy drodze dwupasmowej, musi ściągnąć do gminy inwestorów.
Tymczasem władze miasta przez siedem lat bezczynnie przyglądały się, jak inwestorzy pukają do drzwi mieszkańców z pytaniem, czy mogą od nich nabyć grunty. Wiadomo, że samorząd nie może kogoś namawiać albo zniechęcać do sprzedaży, ale to miasto decyduje o kierunkach rozwoju gminy i uchwalanych Miejscowych Planach Zagospodarowania Przestrzennego. Co robili urzędnicy miejscy i burmistrz w latach 2016-2017 roku, kiedy projektowano już węzeł? Wtedy należało rozpocząć prace nad skomunikowaniem terenu, który w przyszłości będzie tętnić przemysłowym życiem. Ale gmina nie zrobiła w tej sprawie nic. Dziś miasto i mieszkańcy ponoszą konsekwencje tamtych zaniechań. Protesty rozpoczęły się w momencie kiedy otwarto węzeł i większość tirów zaczęła sobie robić skróty drogami lokalnymi.
Miasto mogło i powinno to przewidzieć.
Ulica Zawiszy Czarnego, gdzie na co drugim domu zawieszono baner protestacyjny, nie jest przecież dostosowana do ruchu jaki się nią odbywa. Władze Lędzin namotały dwa węzły: drogowy i symboliczny gordyjski, którego rozwiązanie będzie piekielnie trudne.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze