Rozmowa z Markiem Spyrą, wiceprzewodniczącym Rady Powiatu i mieszkańcem Lędzin.
- W Lędzinach w ciągu roku mamy kolejną aferę. Wcześniej była woda, a właściwie lecący z kranu żur, a teraz hale pod oknami mieszkańców. To już taka lędzińska tradycja?
- Obie sprawy mają jeden mianownik - małą przejrzystość działań urzędu miasta i chaos wynikający z osobliwego stylu zarządzania. W sąsiednich gminach najpierw się rozmawia bądź tworzy nowy układ komunikacyjny, a potem wprowadza inwestorów i dlatego tam wiąże się to z małymi bądź żadnymi protestami. Niestety w Lędzinach jest odwrotnie.
- Jak pan ocenia zamieszanie wokół hal?
- Jestem radnym i przedsiębiorcą. Na samorząd patrzę z dwóch perspektyw. Górnictwo dało Lędzinom półtora wieku rozwoju, ale ten czas powoli dobiega końca. Gmina jest zmuszona szukać nowych rozwiązań i dochodów, dlatego nowe inwestycje są konieczne.
- W czym więc tkwi problem i skąd protesty?
- Problem nie tkwi w samej inwestycji. Nawet rząd dużo mówi ostatnio o planach zagospodarowania przestrzennego i o tym, że ich brak w gminach jest złą rzeczą. Lędziny są najlepszym przykładem na to jak nieudolność i bezczynność władz miejskich może doprowadzić do chaosu i skłócenia mieszkańców. Przy okazji wyborów samorządowych 2018 roku burmistrz miasta chwaliła się tym, że pozyskała inwestora, który zapłacił za budowę węzła komunikacyjnego. A przecież już w momencie projektowania było wiadomo, że taki węzeł, który otwiera kilkadziesiąt hektarów gruntów leżących przy drodze dwupasmowej, ściągnie do gminy inwestorów. Tymczasem władze miasta siedem lat bezczynnie przyglądały się jak inwestorzy zaczynają pukać do drzwi mieszkańców z pytaniami czy mogą od nich nabyć grunty.
- Skoro to grunty prywatne to co może zrobić gmina?
- Zgadza się, iż większość gruntów to działki prywatne, a miasto nie ma mocy sprawczej by kogoś od sprzedaży odciągać lub do niej namawiać, ale to miasto decyduje o kierunkach rozwoju gminy i uchwalanych Miejscowych Planach Zagospodarowania Przestrzennego. No i najważniejszy aspekt - dodatkowe dochody podatkowe zasilą przecież budżet miasta. Samorząd powinien więc zadbać o to, by zarówno protestujący jak i pozostali mieszkańcy znaleźli jakieś rozwiązanie.
- Miasto przystąpiło do sporządzenia Planu. To za mało?
- Przystąpiło, ale dopiero w tym roku! Nie wiem, jak będzie wyglądała dyskusja publiczna skoro w uzasadnieniu wpisano, że zamierza się tam stworzyć tereny usługowo-przemysłowe. Czyli nikt nie pyta mieszkańców o zdanie, tylko od razu stawia się sprawę jasno. Skoro, jak powiedziała w telewizji burmistrz miasta, o tej inwestycji mówi się od 20 lat, to dlaczego dopiero teraz rusza sporządzanie Planu? Co robili urzędnicy miejscy i burmistrz od 2016 czy 2017 roku, kiedy projektowano już węzeł? Rozsądny i myślący strategicznie samorządowiec powinien mieć pełną świadomość, że trzeba od razu rozpocząć prace nad skomunikowaniem takiego terenu. Tymczasem gmina przez siedem lat bezczynnie przyglądała się temu nie tworząc planu zagospodarowania przestrzennego. Trzeba podkreślić, że cała kłótnia i protesty społeczne rozpoczęły się tak naprawdę w momencie kiedy otwarto węzeł i większość tirów zaczęła sobie robić skróty drogami lokalnymi.
- Miasto ogłosiło przecież budowę łącznika od centrum Lędzin, ale - jak twierdzi burmistrz - radni to zablokowali.
- Po pierwsze wmawia się mieszkańcom, że łącznik rozwiąże problem dojazdu do hal, a będzie odwrotnie. Problem rozwiąże korkowanie się miasta w momentach, gdy zamknięty jest przejazd kolejowy. Ale to oznacza, że na węzeł na Zamościu przyjedzie więcej aut, a nie mniej. Co ważne, miasto nie złożyło wniosku o budowę tego odcinka węzła, lecz wniosek o budowę drogi przez środek terenów zielonych na Osiedlu Centrum. Jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Łącznik, o który wnioskowało miasto, połączyłby tylko ulicę Pokoju z Lędzińską w żaden sposób nie rozładowując tworzących się korków. Nie rozumiem, dlaczego nikt nawet nie próbuje uzyskać odstępstwa ministerialnego i skomunikować te nowe tereny. Zapytałem o to na dyskusji publicznej nad nowym Studium, ale moje pytanie pozostało bez odpowiedzi.
- Aktualny węzeł to za mało?
- Ulica Zawiszy Czarnego nigdy nie została wybudowana i dostosowana do ruchu jaki się nią odbywa. Owszem, w czasie budowy kanalizacji powiat wybudował nowy chodnik i nową nawierzchnię, ale nie było terenów przemysłowych, tirów i takiego natężenia ruchu. Od otwarcia węzła minęło 5 lat. Miasto zamiast zastanowić się jaki nowy układ komunikacyjny stworzyć, aby skomunikować te tereny inwestycyjne próbuje dzisiaj całą nową strefę podpiąć pod istniejący zjazd. Niestety, powiat nie może decydować gdzie budować drogi, ponieważ musi to zaplanować gmina. Jak może skończyć się taki chaos pokazały tereny inwestycyjne przy tej samej drodze S1 w Sosnowcu. Rano i w południe są tam gigantyczne korki. Proszę sobie wyobrazić te setki tirów, o których się mówi. Podobno ma tu powstać 2500 miejsc pracy. Tymczasem w naszym mieście nie ma dzisiaj bezrobocia, więc osoby tu pracujące w większości dojadą autami i tak samo wyjadą do domu do innych gmin. W połączeniu z już istniejącym ruchem i faktem, że po drugiej strony Zawiszy Czarnego kolejny inwestor przymierza się do budowy hali, powstanie miejsce, gdzie mogą się tworzyć korki większe niż o godzinie 14 w centrum aglomeracji. Co mają wtedy zrobić mieszkańcy Zamościa? Co z dziećmi wracającymi ze szkoły? Jest dużo pytań, na które nikt publicznie nie udziela odpowiedzi. Pokazuje się nam wizualizacje, ale nie mówi jak prawnie zostanie to zapisane.
- Co w takim razie?
- Uważam, że gmina musi się rozwijać i tworzyć miejsca pracy. Ale gmina to mieszkańcy. Trzeba szanować zdanie wszystkich stron, a tego dialogu w Lędzinach nie ma. Jedna strona próbuje narzucić drugiej swoją wolę, że ta inwestycja dzisiaj i teraz uratuje miasto. Skąd ten pośpiech? To rodzi insynuacje i niepotrzebne animozje wśród mieszkańców, a przecież wszystkim zależeć nam powinno na rozwoju gminy. Zróbmy to więc z głową, transparentnie i na spokojnie, a nie na wariackich papierach, jakby jutra miało nie być.
Rozmawiał: Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze