- Podczas posiedzenia komisji wielu mieszkańców i część samorządowców, w tym Pan, nie zostawiliście suchej nitki na prezesie RPWiK i burmistrz Wróbel. Krytykuje się łatwo, ale jak Pan by zareagował na wodny kryzys?
- Przede wszystkim nie dopuściłbym do takiej sytuacji. Woda, żywność, leki, prąd, to są dla mieszkańców dobra strategiczne, o które muszą dbać nie tylko służby państwowe, ale także władze samorządowe. Obecny kryzys nie jest efektem awarii, lecz planowanej inwestycji. Przecież mówił o tym wprost prezes RPWiK. Jak mogła o tym nie wiedzieć i nie zareagować burmistrz miasta?!
- Zareagowała po fakcie, pisząc pismo do RPWiK...
- To kolejna sprawa, która jak w soczewce skupia patologie obecnej władzy w magistracie. List, niechlujny w formie i treści, podpisała burmistrz i jej sześcioosobowy „dwór” w Radzie Miasta. Jak to mają zrozumieć mieszkańcy i pozostali radni? Lędziny stały się już miastem prywatnym ekipy trzymającej władzę w mieście? Decyzja, która powinna zapaść w tej chwili to dymisja przedstawiciela Lędzin w Radzie Nadzorczej RPWiK. Za to, że nie upilnował Zarządu i nie przestrzegł miasta o mającym nastąpić przepięciu.
- Nie demonizuje Pan trochę wody z Ziemowita?
- Wręcz odwrotnie. Staram się tonować nastroje mieszkańców, bo jeśli jest Pan ciekaw co o tym sądzą ludzie, to proszę śledzić miejskie fora internetowe. Większości komentarzy nie da się cytować w gazecie.
- RPWiK powołuje się na ekspertów.
- Eksperci mówią, że woda mieści się w granicach normy, a to nie znaczy, że jest dobra. Znajomi gościli niedawno przyjaciół z Katowic. „Pochwalili” się osadem, który w trzy dni pojawił się na dnie czajnika. Gościom odechciało się kawy i z niedowierzaniem pytali, dlaczego mamy tak fatalną kranówkę. Nie będę rozwijał tego wątku, ponieważ lędzińskie socjal media są pełne informacji o skutkach zdrowotnych i szkodliwości dla sprzętu AGD. Chodzi o to, że można było uniknąć tej sytuacji. Część mieszkańców Lędzin, głównie mieszkańców osiedla Ziemowit, korzysta z tej wody i - delikatnie mówiąc - nie są zadowoleni.
- Nie przemówił do Pana argument o tańszej wodzie?
- Przede wszystkim nie znamy na razie szczegółów tej podwyżki. Poza tym od tego są samorządy, aby narzędziami ekonomicznymi, medialnymi i politycznym negocjować z GPW zmianę taryfy. Zresztą, w kontekście tego co dzieje się w Lędzinach, pojęcie „tańsza woda” jest dosyć względne. Czy do tej kalkulacji doliczymy koszt zniszczonego sprzętu albo butelkowanej wody, którą zaczęli kupować niektórzy mieszkańcy, ponieważ chorują i boją się pić nową „kranówkę”.
- Prezes RPWiK powiedział, że nie ma mowy o powrocie do poprzedniego ujęcia.
- Zobaczymy. Mieszkańcy muszą się teraz zjednoczyć i zaalarmować wszystkie możliwe instytucje i środowiska, które mają wpływ na decyzje RPWiK. Tak łatwo sprawy wody nie odpuścimy.
Napisz komentarz
Komentarze