Tylko w ubiegłym roku Rosja zarobiła 125 miliardów dolarów z tytułu podatków od sprzedaży ropy i gazu. To jest odpowiedź na pytanie, jakim cudem Putina stać na wojnę z Ukrainą? Kurek z pieniędzmi dla Kremla na dobre został odkręcony z chwilą uruchomienia pierwszej nitki gazociągu Nord Stream. Prezydent Lech Kaczyński przestrzegał przed tą inwestycją, ale nie zdążył jej powstrzymać.
Prorocze słowa Lecha Kaczyńskiego wygłoszone podczas pamiętnego wiecu na rynku w Tbilisi przeżywają dziś prawdziwy renesans. Szkoda, że wielu polityków, ekspertów i dziennikarzy potrzebowało aż 14 lat, aby zrozumieć mechanizmy, które dla polskiego prezydenta były oczywiste już w 2008 roku.
Jako jedyny z ówczesnych, europejskich polityków Lech Kaczyński przejrzał nie tylko plany Putina, ale także narzędzia jakimi chciał się posłużyć.
W lipcu 2006 roku współorganizowałam międzynarodową konferencję w Darłowie. Debatowaliśmy o ochronie wód Bałtyku przed skutkami gospodarczej działalności człowieka. Konferencję zorganizowano pod patronatem ministra Ochrony Środowiska, ale na jej przeprowadzeniu i medialnym rozgłosie bardzo zależało prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Temat, czas i miejsce debaty nie wybrano przypadkowo.
W miesiąc później, pod koniec sierpnia 2006 r. rosyjski Gazprom oraz niemieckie firmy E.ON Ruhrgas i BASF podpisały w Moskwie porozumienie dotyczące budowy Gazociągu Północnego i utworzenia konsorcjum Nord Stream. Prezydent Kaczyński zdawał sobie sprawę, że same argumenty polityczne nie wystarczą, aby zablokować ten projekt. Stąd mocne akcenty ekologiczne podczas konferencji w Darłowie. Alarmowano, że rosyjsko-niemiecka inwestycja może zniszczyć bioróżnorodność Morza Bałtyckiego. Wskazywano także na potencjalne zagrożenia związane z trującymi chemikaliami, zatopionymi w tym akwenie podczas drugiej wojny światowej. Pokłosiem konferencji było memorandum organizacji ekologicznych w sprawie ochrony Bałtyku przed skutkami budowy gazociągu. Pismo skierowano do Parlamentu Europejskiego oraz do Sejmu i Senatu RP.
Te działania straciły impet w 2007 roku, kiedy władzę w Polsce przejęła koalicja PO-PSL.
Po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego w kwietniu 2010 roku, w Europie nie było już ani jednego liczącego się polityka, który potrafił przewidzieć i głośno mówić o konsekwencjach uruchomienia Nord Stream. Pierwsza nitka gazociągu ruszyła w 2011 roku. Putin nie musiał już nic robić, tylko liczyć płynące do niego pieniądze. Z roku na rok rosły rosyjskie zyski z eksportu energii, by w 2021 r. osiągnąć rekordowy poziom 125 mld dolarów z samego tytułu podatków od sprzedaży ropy i gazu. Dlaczego więc Rosja wciąż pozostaje krajem biednym, zacofanym technologicznie, o niskim poziomie życia obywateli? Odpowiedź jest prosta.
Putin większość pieniędzy zarobionych na surowcach energetycznych inwestuje w armię.
Rozbudowuje i unowocześnia siły zbrojne kosztem cywilizacyjnego rozwoju swojego kraju. Dzięki temu stać go nie tylko na wojnę z Ukrainą, ale także na złagodzenie skutków nakładanych teraz sankcji. Eksperci zastanawiali się dlaczego od 2015 roku Rosja skupuje złoto na światowych rynkach. Dziś znamy już odpowiedź.
Dla nas - Polaków - jest to gorzka satysfakcja, że Europa zaczyna nagle mówić głosem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Szkoda, że w czasach kiedy żył, ignorowano i lekceważono jego słowa. Unijni, a zwłaszcza niemieccy politycy byli tak zaślepieni perspektywą krociowych interesów z Rosją, że stracili z pola widzenia europejską solidarność i polityczną przyzwoitość. Zaczęli traktować Putina, jak normalnego przywódcę. Pozwolono mu zorganizować Igrzyska Olimpijskie, Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, a patronat nad Ligą Mistrzów objął Gazprom. Zachód był przekonany, że wyciąga rękę na zgodę i przywraca Rosję do światowego obiegu.
Tymczasem Putin, jak każdy dyktator, interpretował te zaszczyty na swój sposób.
Pokojowe gesty odebrał, jako objaw strachu Zachodu przed potęgą Rosji. Putin zaatakował Ukrainę w poczuciu bezkarności, w czym przez lata utwierdzał go świat, a zwłaszcza najbardziej wpływowe państwa Unii Europejskiej. Czy po napaści na Ukrainę Rosja dostała adekwatną odpowiedź? Część sankcji może zaboleć, ale nie wiadomo czy na tyle mocno, aby zahamować jej imperialistyczne zapędy. Niemcy, ponoszące największą odpowiedzialność za pompowanie miliardów euro do Rosji, jedynie zawiesiły certyfikację Nord Stream 2. Putin może to odebrać jako sygnał, że wystarczy aby wstrzymał ogień, a prace nad rozruchem gazociągu ruszą pełna parą.
Na jak długo zaspokoi to zapędy dyktatora?
Jeśli Niemcy zezwolą na Nord Stream 2, Rosja szybko odbije sobie straty poniesione podczas inwazji na Ukrainę i będzie mogła wrócić do planów utworzenia pod swoim patronatem europejskiej przestrzeni od Lizbony do Władywostoku. Przypomnijmy słowa prezydenta Kaczyńskiego z 2008 roku: dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu europejskiego
Napisz komentarz
Komentarze