Zacznijmy od dokładnego wymycia auta i obejrzenia, czy po wakacyjnych wojażach nie pozostały odpryski lakieru, zadrapania czy drobne uszkodzenia, których wcześniej nie zauważyliśmy. Jeśli ktoś nie jest estetą, te powierzchowne może sobie darować. Ale te głębsze, koniecznie trzeba zabezpieczyć, by nie stały się ogniskami korozji. Takie zabezpieczenie najlepiej zlecić fachowcowi, ale można też zrobić to samemu. To prosty zabieg, polegający na wyczyszczeniu miejsca odprysku i pokryciu go odpowiednim środkiem. Nie podaję nazw, by uniknąć kryptoreklamy, ale są to środki ogólnodostępne. Podobnie jest z pojawiającymi się na lakierze pęcherzykami. Zignorowanie takich zjawisk sprawi, że przez okres jesienno-zimowy, rdza może zrobić sporo szkody.
Kolejną czynnością powinna być dokładna lustracja świateł. Zewnętrznych i wewnętrznych. W razie stwierdzenia braków, naprawa czy wymiana żarówek w ciepły dzień nie jest trudna. Przewody są jeszcze giętkie, zapinki łatwo wypiąć i potem ponownie umieścić na swoim miejscu.
Idąc dalej, sprawdzamy szyby, stan wycieraczek, stan płynu w zbiorniczkach spryskiwaczy. Uszkodzone pióra wycieraczek należy koniecznie wymienić, by podczas deszczu dokładnie zbierały wodę. Jeśli w zbiorniczkach spryskiwaczy trzeba uzupełnić płyny, nie zaszkodzi już dolanie płynu zimowego. Wymiesza się z letnim i w razie przymrozku – nie zamarznie.
Następną ważną czynnością jest sprawdzenie akumulatora. To, co uchodziło latem, przy niższych temperaturach i wilgoci – nie przejdzie. Jeśli akumulator jest w miarę nowy i sprawny, podłączenie go pod prostownik i doładowanie, na pewno mu nie zaszkodzi.
Generalnie na teraz to wszystko. Jeśli poddamy nasz pojazd takiej lustracji, będziemy mieli mniej czynności do wykonania (a może i problemów) za kilka tygodni, kiedy trzeba będzie przygotować auto do eksploatacji zimowej.
Póki co – ładnej, jesiennej pogody i szerokiej drogi!
Jerzy Paja