Pomysł przepłynięcia Wisły ze Śląska do Bałtyku pojawił się spontanicznie.
- Pływaliśmy jachtami po Mazurach, po Kanale Augustowskim i Pętli Żuławskiej. Wtedy dotarło do mnie, że mam Wisłę, zwaną królową polskich rzek, w zasięgu wzroku, a nic o niej tak naprawdę nie wiem. Stąd zrodził się pomysł spłynięcia nurtem Wisły z Bierunia do Gdańska - opowiada Rafał Bąk.
Pierwszy, testowy, jednodniowy rejs odbył się w 2020 r. Popłynęli z Bierunia do Alwerni pod Krakowem, celem sprawdzenia sprzętu i umiejętności pływania na tak małej jednostce, jaką jest ponton morski wraz z pompowanym kajakiem na sprzęt. Drugi etap, w rok później, wiódł z Alwerni do Opatowca w Świętokrzyskiem, gdzie Dunajec wpada do Wisły. Trzeci z Opatowca do Świerży przy Elektrowni Kozienice. Czwarty do śluzy we Włocławku.
Na piąty etap, z Włocławka przez Toruń do samego Gdańska, przyszedł czas w czerwcu tego roku.
- Wisła, królowa polskich rzek, została zdobyta. 30 czerwca wpłynęliśmy do Bałtyku. 941 km, cały odcinek wiślańskiej, śródlądowej drogi wodnej, przepłynęliśmy w opcji survivalowej. To, co było w 2020 r. szalonym pomysłem, fantazją dwóch kolegów, stało się rzeczywistością - przyznaje z entuzjazmem nadsztygar z bieruńskiego Piasta.
Napisz komentarz
Komentarze