- Co pana w lędzińskim magistracie uderzyło najbardziej, po objęciu funkcji burmistrza?
- Przede wszystkim brak samodzielności w podejmowaniu decyzji wśród naczelników i kierowników. Dlatego jedną z rzeczy, które wprowadziłem od razu (oprócz otwarcia urzędu dla mieszkańców), były poniedziałkowe narady. Spotykamy się, żeby rozmawiać wspólnie o tym, co robimy.
Powiedziałem naczelnikom, że to oni są odpowiedzialni za swoje wydziały i za część tego zarządzania miastem, które obejmuje ich wydział. Chodzi o wzięcie odpowiedzialności. Wszyscy razem pracujemy dla naszego miasta, musimy być samodzielni w działaniach. Dotąd z każdą błahostką urzędnicy biegali do burmistrz, np. że skończył się papier do ksero i czy kupujemy nowy? Tak byli nauczeni. To spowalniało pracę magistratu. Teraz tworzymy drużynę i wszyscy odpowiadamy za wynik. Jak na boisku.
- To wydaje się dość oczywiste.
- Ale takie nie było. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz na naradzie inwestycyjnej, byłem zaskoczony, że takie narady nie miały miejsca.
Wszyscy mają u mnie carte blanche, zaczynamy od nowa. Wymagam też inicjatywy oddolnej, aby urzędnicy nie bali się swojej kreatywności czy naprawiania w tych obszarach, w których jest coś do zrobienia. Aby sami sygnalizowali problemy. Wreszcie wprowadziłem zasadę, że wszystkie informacje i decyzje, o wszystkim, co się dzieje w mieście, mają wiedzieć naczelnicy. Na razie dobrze to działa.
- A jak wygląda budżet Lędzin? Czy wytrzyma pański program wyborczy?
- W budżecie zastaliśmy już jakieś zadania inwestycyjne, które zostały przyjęte i które naturalnie należy dalej realizować. Co za tym idzie w tym roku nowych inwestycji już nie będziemy wprowadzać. Przed nami trudne zadanie, bo wiemy już, że zabraknie nam pieniędzy do końca roku. Musimy sobie z tym poradzić i budżet bilansować. Natomiast jeśli chodzi o program wyborczy, to było wiele tematów bieżących, takich jak np. czystość miasta.
- Mówiliście o “nisko zawieszonej poprzeczce”.
- Tak. Mam nadzieję, że nasze interwencje już widać „na mieście”. Kosimy, dbamy o skwery, do tego mała architektura – wymagające napraw ławeczki, place zabaw, tym zajęliśmy się w pierwszej kolejności. Postawiliśmy wiaty autobusowe, których mieszkańcy oczekiwali.
Tymi drobnymi krokami chcemy pokazać, że zmieniamy sposób myślenia. Że w Lędzinach nie ma miejsc na bylejakość.
- No dobrze, a program wyborczy? Te ambitne zadania?
- Działamy w sprawie dwóch flagowych projektów, czyli ogródków działkowych i parku miejskiego. Słyszymy, że “nic się nie dzieje”, a to nieprawda. W kwestii ogródków przygotowujemy się do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, a to bardzo skomplikowany proces. Może potrwać nawet do 2 lat, bo musi się zgrywać z nowym planem ogólnym, który wszystkie gminy muszą uchwalić do 2025 roku.
Co najważniejsze – pod względem formalnym utworzenie miejskich ogródków działkowych jest w stu procentach możliwe. Musieliśmy do tego przekonać panią naczelnik (śmiech), ale ogródki powstaną.
- A park?
- Zagospodarowanie popularnego “zalewu” to duża sprawa. Wiemy, że na podobne realizacje są środki unijne i przygotowujemy wnioski. To też proces, bo musimy się wstrzelić w odpowiedni program. Jestem już po spotkaniu z potencjalnymi wykonawcami, którzy przygotują nam koncepcje pumptracka czy toru dla modeli RC. Ponadto chcemy zrobić trzy ścieżki MTB na tym terenie, oczywiście łączącą Lędziny ścieżkę pieszo-rowerową. Będziemy inwestować też w skatepark – wiemy, że zaczyna się sypać i wymaga natychmiastowego działania, bo staje się niebezpieczny.
No i korty tenisowe. Mieliśmy już tam pierwsze zawody. Przede wszystkim podpisaliśmy umowę z ekspertem, Zygmuntem Rosą, który się w tym miejscu wychował, a teraz zdobył trzecie miejsce w turnieju samorządowców. A więc to miejsce zaczyna żyć, przy okazji przynosząc miastu dochód. Chcemy tam inwestować – myślimy o budowie ścianki i lekcjach dla najmłodszych adeptów. Środowisko tenisowe zwraca uwagę na piękne usytuowanie kortów.
- Inwestycje czekają też miejski ośrodek rekreacyjno-sportowy, w którym mieści się basen czy hala sportowa.
- W najbliższym czasie będziemy wymieniać w nim okna. Udało nam się znaleźć wykonawcę, który jest tańszy od założeń budżetowych. Za zaoszczędzone pieniądze postaramy się wyremontować siłownię i szatnie, aby spełniała też oczekiwania kobiecej części ćwiczących.
- Skoro mówimy o sporcie, sam jest pan zawodnikiem drugiej drużyny MKS Lędziny. Gra pan jeszcze?
- Gram cały czas, choć są takie weekendy, że muszę odmówić trenerowi z uwagi na nadmiar obowiązków.
- Co frustruje nowego burmistrza Lędzin?
- Że niestety nie wszystko da się załatwić. Jest wielu mieszkańców, którzy mają oczekiwania, często bardzo racjonalne, a my nie jesteśmy w stanie im pomóc. Niestety, pracujemy w ramach prawa administracyjnego i budżetu, i nie wszystko się da. Musimy też kierować się dobrem wyższym, czyli mieszkańców całego miasta.
- Jak pan sobie wyobraża Lędziny za 5 lat?
- To będzie zupełnie inne miasto. Przede wszystkim pobiegnie przez nie droga S1, która spowoduje, że Lędziny zmienią swoje oblicze. Komunikacja miejska zmieni się w stu procentach, bo zupełnie inne ciągi komunikacyjne będą tymi newralgicznymi. Musimy mieć świadomość, że do Lędzin przychodzą inwestorzy, którzy chcą tu budować swoje zakłady. I to też będzie się działo. Jesteśmy do tego zmuszeni, to nasza szansa na bilansowanie budżetu i miejsca pracy dla mieszkańców, które mogą być potrzebne, gdy swoje podwoje zamknie kopalnia (plany na wygaszenie ruchu Piast-Ziemowit są na 2037 rok). To przedsiębiorcy przynoszą największy dochód miastu.
- S1 powinna otworzyć też nowe tereny inwestycyjne dla osób, które zechcą zamieszkać pod Katowicami albo Bielskiem.
- Tak, to jeden z kolejnych naszych celów. Dziś mamy miejsca, w których oferujemy działki budowlane, ale są one zbyt duże i za drogie dla mieszkańca. Niestety, kredyty są drogie, ceny nieruchomości rosną, a ludzie budują dziś raczej małe domy. Inną rzeczą jest, że nasze przetargi są słabo rozreklamowane. Poprosiłem panią naczelnik, aby przygotować zestawienie potencjalnych miejsc pod zabudowę jednorodzinną. Chcemy przyciągnąć nowych mieszkańców do Lędzin. My takich miejsc spokojnych, cichych mamy w Lędzinach jeszcze sporo. Można tu ładnie mieszkać i mieć blisko do pracy w mieście.
- Wybiera się pan na wakacje?
- Możliwe, że uda mi się wyrwać na tydzień w lipcu. Na koniec rozmowy chciałbym jeszcze podkreślić, że nasi urzędnicy są ludźmi doświadczonymi i wykształconymi, z dużą wiedzą o Lędzinach. Wystarczy tylko dać im trochę swobody i przestrzeni, bo w urzędzie wbrew pozorom można się realizować.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Dominik Łaciak (sprawylokalne.pl)
Napisz komentarz
Komentarze