Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 10:55
PRZECZYTAJ!
Reklama

W Lędzinach wytną 1000 drzew aby mogła powstać... farma fotowoltaiczna!

Tomasz Kostyra, kandydat na burmistrza Lędzin obiecuje budowę miejskiej farmy fotowoltaicznej, a jego żona rejestruje spółkę, zajmującą się produkcją energii. W dodatku w sąsiedztwie jego działki firma z Krakowa chce wyciąć tysiąc drzew pod budowę… farmy fotowoltaicznej. Zbieg okoliczności czy element szerszej układanki?
W Lędzinach wytną 1000 drzew  aby mogła powstać... farma fotowoltaiczna!

Wszystko zaczęło się od tekstu, który ukazał się w tygodniku z Mysłowic, wspierającym burmistrz Krystynę Wróbel i jej polityczne otoczenie. Nawet jak na standardy tej gazety, artykuł był - delikatnie mówiąc - bez sensu. Odwołano się do naszego materiału, który ukazał się na stronach finansowanych przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Redakcyjna dowolność tych publikacji jest ograniczona. Trzeba pisać to, co chce i za co płaci WFOŚiGW. Rzecz dotyczyła ułatwień w przepisach dla osób, które planują instalować farmy wiatrowe. Na tej podstawie zaatakowano lędzińskiego samorządowca Marka Spyrę, który zastanawia się nawet, czy nie skierować pozwu przeciwko gazecie, ponieważ w tekście są odwołania do sytuacji i rozmów, które nie miały miejsca. W każdym razie artykuł był tak nielogiczny, że aż interesujący. I faktycznie.

Tekst okazał się typową „maskirowką” albo - mówiąc po ludzku - odwróceniem uwagi od innej, tym razem prawdziwej historii, także dziejącej się w Lędzinach i mającej związek z energetyką odnawialną.

Kampania wyborcza jeszcze nie weszła w decydującą fazę, ale w Lędzinach w zawodach na króla obietnic zdecydowanie prowadzi Tomasz Kostyra. Niektóre jego pomysły brzmią trochę anegdotycznie, ale inne, a przynajmniej dwa, sam kandydat z obozu burmistrz Wróbel traktuje bardzo poważnie. Chodzi o budowę 100 mieszkań oraz zapowiedź budowy miejskiej farmy fotowoltaicznej. Na pierwszy rzut oka jest to pomysł karkołomny. Farmy słoneczne to kosztowne, skomplikowane instalacje, przed którymi jest jeszcze daleka droga, jeśli chodzi o sprawność energetyczną na masową skalę. Dla przykładu w Mysłowicach, na zrekultywowanym składowisku odpadów paleniskowych, powstaje największa tego typu instalacja w Polsce, budowana przez Tauron. Farma ta docelowo wyprodukuje zieloną energię wystarczającą rocznym potrzebom 16 tysięcy gospodarstw domowych. Koszt tej inwestycji, zajmującej powierzchnię 22 boisk piłkarskich, przekracza 350 mln zł. Na razie energia ze słońca stanowi 5 proc. polskiego miksu energetycznego i pochodzi głównie z indywidualnych instalacji. Z fotowoltaiką na dużą skalę eksperymentują tylko bogate koncerny energetyczne, a nie miasta, zwłaszcza tak małe i biedne jak Lędziny. Skąd więc pomysł Tomasza Kostyry? Czy to jest przysłowiowe porywanie się - nomen omen - z motyką na słońce, czy też kryje się za tym jakiś plan

Jak się okazuje fotowoltaika w Lędzinach żyje nie tylko na plakatach wyborczych.

Lokalne portale społecznościowe od kilku dni żyją informacją o planowanej wycince 1000 drzew na prywatnej działce leżącej w pobliżu wzgórza Klimont. Ma tam powstać farma fotowoltaiczna o powierzchni 10 hektarów. Masowa wycinka drzew w imię ekologii jest jawną kpiną z unijnej polityki klimatycznej, ale nie tylko to jest bulwersujące. Słoneczną elektrownię pod Klimontem chce postawić spółka z Krakowa. W listopadzie ubiegłego roku zwróciła się do Urzędu Miasta o wydanie decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia „budowa farmy fotowoltaicznej Lędziny o mocy nieprzekraczającej 20 MW wraz z niezbędną infrastrukturą i magazynami energii o mocy do 75 MW”. Sprawa wyszła już poza obieg dokumentacyjny, ponieważ drzewa są już ponumerowane i oznaczone farbą w sprayu. Trudno uwierzyć, aby nie wiedział o tym Tomasz Kostyra. Jest najbardziej zaufanym człowiekiem burmistrz Krystyny Wróbel, a poza tym mógł trafić na oznakowane drzewa podczas spaceru. W oświadczeniu majątkowym Tomasza Kostyra można przeczytać, że należy do niego 17 hektarów ziemi. Działki, gdzie ma powstać farma, leżą tuż obok jego pola. Jak się okazuje, zainteresowana energią z lędzińskiego słońca jest nie tylko firma z Krakowa. W ubiegłym roku zarejestrowana została spółka Hill Energy. Już sama nazwa jest frapująca. Z angielskiego możną ją przetłumaczyć jako „energia ze wzgórza” albo „energia wzgórza”. Jak wiemy w Lędzinach słowa góra, górka czy wzgórze kojarzy się wszystkim z Klimontem.

Spółka Hill Energy ma jak najbardziej lędzińskie korzenie, ponieważ jej współwłaścicielką jest żona Tomasza Kostyry, choć firmę zarejestrowała w Tychach.

Spółka ma ciekawy zakres działalności. Jej główną aktywnością jest wytwarzanie i handel energią elektryczną, ale może także wykonywać szereg zadań związanych z miejską infrastrukturą: realizacją projektów budowlanych związanych ze wznoszeniem budynków, rozbiórką i przygotowaniem terenu pod budowę, wykonywaniem instalacji elektrycznych, wodnokanalizacyjnych i pozostałych instalacji budowlanych, wykonywaniem pozostałych robót budowlanych i wykończeniowych, wynajmem i zarządzaniem nieruchomościami własnymi lub dzierżawionymi itd. Nie wiemy, czy Hill Energy będzie konkurować czy współpracować z krakowską spółką. Gdyby połączyli siły mieliby do dyspozycji nawet 40 hektarów. W tym kontekście obietnica wyborcza Tomasza Kostyry o budowie miejskiej farmy fotowoltaicznej nabiera nowej perspektywy.

Oczywiście z tych historii nie musi nic wynikać.

Być może gazeta z Mysłowic nie miała o czym pisać i przypadkowo zainspirowała się naszym artykułem o „wiatrakach”. Być może Tomasz Kostyra jest wizjonerskim kandydatem, który chce zapewnić swojemu miastu zieloną energię. Być może jego żona, kiedy mąż zasiądzie już w ratuszu, zechce otworzyć nowy rozdział w życiu zawodowym i z weterynarza stanie się bizneswoman podbijającą rynek energetyczno-infrastrukturalny. Być może firma z Krakowa trafiła do Lędzin, bo jej ludzie jeżdżą po Polsce i polują na lasy, które można wyciąć i postawić w ich miejsce farmy słoneczne. Być może są to luźne, niepowiązane z sobą sytuacje. Być może jest to element szerszej układanki. O tej sprawie napisał jako pierwszy portal Lędziny24. Tomasz Kostyra nie odniósł się do tego tekstu.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama