- Portal Lędziny24 działa zaledwie od 1,5 roku, a już stał się ważnym elementem życia publicznego całego powiatu. Jak do tego doszło?
- Przeprowadziłem się z Tychów do Lędzin w maju 2018 roku. Od razu dostrzegłem, że nie ma w mieście medium informującego na bieżąco o życiu miejscowości, sprawach lokalnych czy nadchodzących wydarzeniach. Był jedynie portal urzędu stanowiący tubę propagandową władz miasta oraz kilka blogów lepiej lub gorzej funkcjonujących. Postanowiłem więc wykorzystać swoje doświadczenie dziennikarskie i stworzyłem lokalną witrynę informacyjną, której zostałem redaktorem naczelnym. To fakt, że szybko powiększyło się grono czytelników i osiągnęliśmy sukces , ale to nie jest tylko mój sukces. Stoi za mną grono współpracowników, którzy wolą zostać anonimowi. W końcu w Lędzinach wszyscy wszystkich znają i niewielu chce się narażać.
- Licznik tzw. „zasięgów” oscyluje wokół pół miliona wejść miesięcznie i to robi wrażenie. Czy jesteś zawodowym dziennikarzem ?
- Nie. Doświadczenie dziennikarskie nabyłem podczas redagowania innej witryny ogólnopolskiej, którą założyłem w 2017 roku. W ciągu kilku lat także odniosła ona sukces i aktualnie notuje około 8 milionów wejść w miesiącu. Rekordowym materiałem był post w czasie pandemii, który przeczytało 5 milionów osób, a w ciągu doby zapoznało się z nim milion czytelników. To mój życiowy rekord. Ale nie jestem zawodowcem.
- To czym się zajmujesz na co dzień?
- Z zawodu jestem logistykiem. Ponad 25 lat pracy poświęciłem branży transportowej. Zajmuje się zarządzaniem taborem, a mówiąc prozaicznie - aktualnie po prostu dyryguje flotą ciężarówek jednego z producentów w Polsce. Prowadzę także zajęcia z logistyki ucząc przyszłych spedytorów obsługi systemów związanych z transportem i logistyka. Poza tym wykładam prawo przewozowe, bo życie zawodowe zmusiło mnie do jego poznania. To mój zawód, a zarazem pasja.
- Czyli nie jesteś zawodowym prawnikiem, ale stałeś się nim z zamiłowania?
- To samo jakoś przyszło. Prowadząc zajęcia z prawa przewozowego musiałem poznać także inne jego dziedziny. Potem zresztą sam zacząłem studiować z tego powodu prawo. Wielu moich absolwentów po zakończonej nauce kontaktowało się ze mną prosząc o pomoc w rozwiązaniu różnych problemów prawnych związanych głównie z przewozami, leasingiem czy odpowiedzialnością za szkody. Tak zacząłem pomagać innym.
- Na tym obszarze osiągnąłeś także sukcesy.
- Rozwiązując zagadki prawnicze doprowadziłem do skierowania przez polskie sądy dwóch słynnych pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W dużym uproszczeniu w jednym z nich sąd w Poznaniu zapytał TSUE, czy jeśli polski sędzia został nominowany przez tzw. neo-KRS to można domagać się jego wyłączenia, gdyż nie jest sędzią w rozumieniu przepisów Unii Europejskiej. W drugiej sprawie Sąd z Katowic zadał pytanie czy polski sąd musi stosować przepisu unijne w sprawie podpisu elektronicznego jeśli nie przewidują tego przepisy krajowe. Ta sprawa rodzi zresztą górę absurdów. Ostatnio na przykład napisał do mnie prezes jednego z sądów okręgowych, że nie mogę wnieść skutecznie pisma do sądu podpisanego elektronicznie, bo nie przewiduje tego polskie prawo. O fakcie tym powiadomił mnie pismem podpisanym elektronicznie.
- Pytaniem o neo-sędziów wszedłeś w sferę polityki. Jesteś przeciwnikiem PiS i jego działań w ostatnich latach?
- Nie ująłbym tego w ten sposób. Jestem po prostu przeciwnikiem bezprawia, a prawo najczęściej w ostatnim czasie łamała akurat ta partia, bo była u władzy. Ale następcy już zaczęli iść w ich ślady. Ot przykład z ostatnich dni. Wygaszono mandat dwóch posłów na podstawie ustawy, bo zostali skazani prawomocnym wyrokiem sądu. Nie popieram tego co zrobili ci dwaj panowie i osobiście mam o ich zachowaniu jak najgorsze zdanie, ale... To nie jest tak, że można wygasić mandat wybranemu posłowi. Konstytucja zabrania wyłącznie wybrania osoby skazanej, a jednocześnie nie zezwala na wygaszenie mandatu osoby już wybranej. Pozwala na to ustawa, która jest po prostu niezgodna z Konstytucją. Moim zdaniem ci dwaj byli posłowie wygrają „w cuglach” skargę konstytucyjną, o ile zdecydują się na jej złożenie i to bez względu na to kto jest sędzią w Trybunale. Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem to co pisze w Konstytucji, a nie czytać w niej tego co chcielibyśmy by pisało, ale tego tam nie ma. To zresztą moje życiowe motto jako prawnika.
Napisz komentarz
Komentarze