We wszystkich miejscowościach naszego powiatu młodzież może na preferencyjnych warunkach uprawiać sport w samorządowych obiektach.
Jedynie w Lędzinach młodzi sportowcy tamtejszego MKS muszą płacić jak za zboże za wejście do miejskiej hali.
Koordynatorem do spraw młodzieży w MKS Lędziny jest Marcin Majer, który może stać się dla Krystyny Wróbel najpoważniejszym rywalem w walce o stołek burmistrza.
Większość z nas jest zmęczona politycznymi pyskówkami w Sejmie i zażenowana niskim poziomem wiedzy oraz kultury osobistej wśród przedstawicieli narodowej elity. Podświadomie liczymy na to, że ta buta, zacietrzewienie i zwykłe chamstwo nie zejdą na niższe szczeble władzy i nie zainfekują samorządowców. Niestety, styczniowa sesja Rady Miejskiej w Lędzinach rozwiała te złudzenia.
Burzliwe obrady dały też odpowiedź na pytanie, kogo i dlaczego najbardziej boi się Krystyna Wróbel?
Sytuacja polityczna w Lędzinach jest napięta od kilku lat. W samorządzie nie ma zgody, a takie wpadki jak ubiegłoroczna interwencja budżetowa Regionalnej Izby Obrachunkowej, utwierdzają mieszkańców w przekonaniu, że miasto potrzebuje zmian. Burmistrz Krystyna Wróbel nie otrzymała w ubiegłym roku od radnych absolutorium.
W Lędzinach gruchnęła w związku z tym plotka, że szykuje się referendum. Na razie nic na to nie wskazuje. Wybory odbędą się najprawdopodobniej w planowanym terminie, ale giełda nazwisk z kandydatami na burmistrza ruszyła na dobre. Swojego najpoważniejszego rywala podczas feralnej, styczniowej sesji wyznaczyła... sama burmistrz Wróbel.
Już dawno nie było w lędzińskim samorządzie takiego popisu arogancji, złośliwości i braku kultury.
Szkoda, że ten negatywny przykład popłynął z samej góry. Co aż tak rozsierdziło burmistrz Krystynę Wróbel? Podczas sesji budżetowej radny Sebastian Zimnal zgłosił wniosek o zniesienie opłat za korzystanie z hali w Lędzinach dla klubów i stowarzyszeń sportowych, które mają siedzibę w mieście. Jako merytoryczne wsparcie dla tego projektu głos zabrał Marcin Majer, radny powiatowy, przewodniczący komisji rewizyjnej, a przede wszystkim społecznik i pasjonat sportu pełniący w MKS funkcję koordynatora ds. młodzieży.
Klub w połowie stycznia otrzymał informację, iż koszt korzystania z hali sportowej dla dzieci i młodzieży z Lędzin wzrośnie o niemal sto procent. Z dotychczasowych 41 złotych na godzinę do 80 zł. Dla MKS, zwłaszcza w miesiącach zimowych oznacza to wydatek prawie 5 tys. zł miesięcznie. Dla klubu jest to kwota zaporowa. Przypomnijmy, że przez pierwsze miesiące ubiegłego roku miasto wstrzymało dofinansowanie do MKS. Klub przetrwał dzięki operatywności samego Majera, który pozyskał od sponsorów ponad 70 tys. zł. Radny powiatowy mówił podczas sesji, że rozumie konieczność podwyżek. Prosił jednak, aby nie podnosić taryfy aż o sto procent. Proponował 50 zł argumentując, że odpowiedzialna za działalność sportową w Lędzinach spółka Partner otrzymała z miasta aż 1,2 mln zł. Nic nie wskórał. Partner okazał się mało partnerski i pozostał przy stawce 80 zł. Taka polityka komercjalizowania młodzieżowego sportu jest czymś niebywałym w samorządach. Gminy starają się, aby miejskie obiekty zarabiały na siebie, ale wspieranie lokalnego sportu młodzieżowego musi pozostać misją, a nie interesem.
Przykład mogą dać inne miejscowości naszego powiatu.
W Bojszowach młodzież może trenować za darmo. W Imielinie stawka jest symboliczna. W Bieruniu obowiązuje niski miesięczny ryczałt za nieograniczoną liczbę godzin.
Nie wiadomo, co bardziej wyprowadziło z równowagi burmistrz Wróbel. Niewygodny dla niej temat dyskusji, czy sam Majer? Zapewne połączenie obu tych czynników podziałało jak negatywny katalizator. Krystyna Wróbel najwyraźniej zapomniała, że jest tylko gościem na sesji, ponieważ gospodarzami są radni. Uszło chyba też jej uwadze, że jest burmistrzem. Takie stanowisko daje sporo przywilejów, ale i sporo ograniczeń. Od najważniejszej osoby w mieście mamy prawo oczekiwać zachowania na przyzwoitym poziomie. Niestety, popis Krystyny Wróbel rodzi pytania, czy poziom jej kompetencji emocjonalnych i intelektualnych jest na tyle wysoki, aby sprawować tak odpowiedzialną funkcję. Chyba, że - jak plotkuje się w Lędzinach - Krystyną Wróbel zaczyna rządzić strach przed utratą władzy na rzecz Majera.
Jerzy Filar
Jak to się robi w innych miejscowościach naszego powiatu:
Bojszowy - miejscowy klub GTS korzysta z obiektów miejskich za darmo.
Bieruń - miejskie kluby płacą 500 zł miesięcznego ryczałtu za nieograniczoną liczbę godzin. Średnio 10 zł za godzinę.
Imielin - miejskie kluby płacą 2 zł za godzinę.
Lędziny - 80 zł za godzinę (MKS musiałby płacić miesięcznie 5000 zł).
Za co my płacimy?
Dagmara Załachowska, rodzic jednego z młodych zawodników MKS Lędziny:
Dzień po odbiorze wyremontowanego dachu w hali sportowej w Lędzinach podczas treningu zastaliśmy porozkładane szmaty, na które kapała woda, a dzieci wywracały się na kałużach. Czy zdaniem władz Ośrodka Rekreacyjno-Sportowego Centrum takie warunki są OK? Przy atrakcyjnej cenie na wiele rzeczy można przymknąć oko, ale gdy cena jest o wiele wyższa niż w nowoczesnych obiektach w sąsiednich miastach, sytuacja jest co najmniej śmieszna i żenująca. Jako rodzice dzieci trenujących w MKS-ie jesteśmy zaniepokojeni jak traktuje się dzieci i młodzież w Lędzinach, Tak się promuje sport w naszym mieście?