Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 00:45
PRZECZYTAJ!
Reklama

Nie róbcie ludziom wody z mózgów!

Nie róbcie ludziom wody z mózgów!

 

Jeśli tyskie Rejonowe Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w sprawie „wodnej” afery nie chce powiedzieć prawdy, to przynajmniej niech nie kłamie. Spółka wysłała do mieszkańców Lędzin tak kuriozalny list z wyjaśnieniami, że powiatowy radny musiał się upewnić, czy aby na pewno stoi za tym RPWiK. Są też kolejne dowody na to, że władze miasta - wbrew temu co mówią - musiały wiedzieć o planach podpięcia do studni głębinowej w kopalni Ziemowit.

 

Nasza gazeta jako pierwsza opisała zamieszanie wokół wody w Lędzinach. Temat ten szybko stał się newsem na skalę regionalną i ogólnopolską. Sprawą zajęła się, m.in. telewizja Polsat.

- Mieszkańcy Lędzin na Śląsku są wściekli. Po zmianie dostawcy z ich domowych kranów leci brudna woda. Na dowód pokazują filmy z brunatną cieczą, zabrudzone filtry i baseny. Twierdzą, że o zmianach nikt ich nie uprzedził. Podnoszą też, że choć nowy dostawca jest tańszy, to ich rachunki się nie zmieniły - tak zaczyna się reportaż w Polsacie. Nic dodać, nic ująć. Dziennikarze poprosili o komentarz mieszkańców Lędzin, w tym radnego powiatowego Marcina Majera.

- Generalnie ta woda jest bardzo zakamieniona, wysoko zmineralizowana. A do tego dochodzi jakiś problem, który przy przepięciu się pojawił, że gdzieś pewnie odrywa się jakiś osad z rur. Podczas inwestycji pewnie do tego doszło, nikt tego nie przewidział. Dzisiaj mnóstwo osadu mają ludzie w domach - mówił Majer.

Dziennikarze Polsatu podkreślili, że mieszkańcy mają pretensje nie tylko do przedsiębiorstwa zarządzającego wodą, alei do władz miasta, które nie sprzeciwiały się zmianom.

Burmistrz Krystyna Wróbel pojawiła się na spotkaniu z mieszkańcami i tłumaczyła, że też nie wiedziała o zmianie źródła wody. Złożyła nawet skargę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Podczas spotkania była pytana, czy nie ma poczucia, że w sprawie mogła zrobić więcej lub zapobiec zmianom.

- To znaczy nie, inaczej. Gdybym o tym wiedziała, tobym zrobiła - odparła. Tymczasem narracja, że burmistrz nie wiedziała o planach przepięcia do ujęcia w kopalni Ziemowit, ma coraz więcej logicznych dziur. Z ujawnionej na portalu społecznościowym korespondencji Marii Głos, przewodniczącej Rady Miasta w Lędzinach z geodetą powiatowym wynika, że część kontrowersyjnej inwestycji została przez RPWiK zrealizowana na działce należącej do miasta.

Oznacza to, że burmistrz musiała wydać zgodę na przyłączenie sieci wodociągowej w Lędzinach do ujęcia Ziemowit.

Zapewne pod naporem medialnej krytyki i społecznych protestów spółka wodociągowa wysłała do mieszkańców list z wyjaśnieniami. Jego treść jest tak kuriozalna, że radny Marcin Majer postanowił potwierdzić jego autentyczność. Okazało się, że list faktycznie firmuje RPWiK. Z pisma możemy się dowiedzieć, że: „Podstawowym walorem wody jest bogaty skład soli mineralnych. Pewną niegodnością użytkową jest niewielka ilość białego osadu soli mineralnych, który wytrąca się z niej po przegotowaniu, co jest zjawiskiem naturalnym. Dokładnie to samo dzieje się z butelkowaną wodą mineralną”.

W dwóch krótkich zdaniach zmieszczono aż tyle nieścisłości.

Po pierwsze bogaty skład soli mineralnych w wodzie użytkowej nie jest walorem, a olbrzymią niedogodnością. Pisaliśmy już o tym. Wysoko mineralizowana woda nadaje się do leczenia kaca, podczas wysiłku fizycznego i w czasie upałów, aby uzupełnić elektrolity w organizmie. Natomiast spożywanie jej w dużych ilościach niekoniecznie jest zdrowe zwłaszcza dla osób cierpiących na choroby nerek czy wątroby. Kąpiel w takiej wodzie może powodować wysuszenie i inne dolegliwości skórne, nie mówiąc już o zabójczym działaniu na sprzęt domowy, jak pralki, czajniki, bojlery, kaloryfery itp. O takich skutkach ubocznych nie ma słowa w liście RPWiK. I kolejna sprawa. Hasłem protestu mieszkańców jest: „chcemy wody zamiast żuru”. O tym także nie wspomina pismo spółki wodociągowej. Z wielu kranów płynie brązowa ciecz, przypominająca kolorem nie tylko śląską zupę, ale wręcz ścieki. Taki płyn budzi nie tylko zaniepokojenie, ale wręcz obrzydzenie mieszkańców. RPWiK i miasto nie potrafią albo nie chcą ustosunkować się do prawdziwych problemów.

Zapewnienia o zbawczym oddziaływaniu osadów soli mineralnych brzmią, jak bajki dla idiotów.

RPWiK przekonuje też, że: „woda z ujęć głębinowych dostarczana jest do większości mieszkańców w całej Polsce, a w województwie śląskim, m.in. w Dąbrowie Górniczej, Gliwicach, Rybniku, a także Imielinie i Chełmie Śląskim”. Jest to nieprawda. Ponad 3,5 miliona mieszkańców aglomeracji śląskiej, czyli ponad 85 proc., korzysta z usług Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów. To woda powierzchniowa, płynąca do kranów z rzeki Soły i Jeziora Goczałkowickiego. GPW zarządza wodną magistralą o długości 900 kilometrów, powiązaną z dziewięcioma kompleksami sieciowymi i zbiornikami wyrównawczymi. Oznacza to, że jeśli w jakimś mieście dojdzie do awarii, klęski żywiołowej albo skażenia, GPW jest w stanie szybko przerzucić czystą wodę z drugiego końca Śląska.

Miasta korzystające z ujęć głębinowych w sytuacjach kryzysowych są skazane na beczkowozy.

RPWiK wymienia pięć miejscowości, które korzystają z podziemnych źródeł. Na liście klientów GPW jest 66 gmin z województwa śląskiego i trzy z Małopolski. Jeśli RPWiK chce manipulować faktami, niech to robi w bardziej finezyjny sposób. Będziemy wracać do tej sprawy.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama